wtorek, 28 grudnia 2010

Heniu

Do tej fotografii mam szczególny sentyment. Nie wiem dlaczego publikuję ją dopiero teraz. Natrafiłem na nią grzebiąc w kompie. Bohaterem zdjęcia jest mój dziadek. 



sobota, 25 grudnia 2010

Pociąg na wigilię

Przyznaję się bez bicia, zapuściłem bloga w grudniu. Ale już nadrabiam ;)
W ostatni piątek, tj. w Wigilię miałem okazję popstrykać trochę na Dworcu Głównym we Wro.
Jest to odzew z dedykacją dla Mumina, co by nie marudził, że wrzucam tu tylko starocie z Maroka. Tak więc oto foty świeże jak pierogi na waszym świątecznym stole ;)

Traktujcie to jako mały przerywnik od Maroka, do którego wrócimy już wkrótce.

Korzystając z okazji - nie obżerajcie się tak ! ;) Wesołych !















poniedziałek, 29 listopada 2010

sobota, 13 listopada 2010

Dwa dni w Marrakech'u 3, Jamaâ El Fna




Uśmiałem się ;D
Oto wskazówki z Wikipedii odnośnie bezpieczeństwa w Marakeszu :
"... Jeżeli to możliwe należy unikać rozmów z przyopadkowo spotkanymi mieszkańcami, oprócz pracowników hoteli, restauracji czy policji.
Powinno sie unikać wszelakiego rodzaju okazjonalnie napotkanych przewodników, mogą próbowac wjakiś sposób nieświadomego turystę wykorzystać.
Nie bardo jest możliwe aby się zachowywać elegancko w stosunku do zaczepiajacych mieszkańców. Turysta aby się nie stał łupem oszustów musi albo ignorowac zaczepki, albo być bardzo asertywnym, a nawet czasami agresywnym. Czasami kończy sie to przeklnaniem na pozegnanie. Trudno, należy, nie wdając sie w dalsze dyskusje odejść.....  "


piątek, 5 listopada 2010

Dwa dni w Marrakech'u 1


No więc dotarliśmy do Marrakeszu. Pociąg się spóźnił dzięki czemu mieliśmy okazję zobaczyć jak wyglądają nocną  puste ulice Mediny. O poranku podziwialiśmy już te same widoki, lecz przepełnione ludźmi. Takiej ilości bodźców atakujących zewsząd nigdzie nie czułem. Tłok, ocierający się ludzie, kakofonia dźwięków, zapachów......  idealna miejsce dla ludzi dokumentujących ... cokolwiek ;) Na pierwszy rzut oka - chaos, ale w miarę gdy organizm zaczął się do niego przyzwyczajać , dało się już wyławiać  "smaczki ulicy" ;) 






W Marrakeszu spędziliśmy zaledwie dwa pełne dni, chyba że policzę dzień trzeci, który jak to określił przed chwilą jeden z moich współtowarzyszy - Kamil - "dzień trzeci był ucieczką stamtąd" ;D. 

Ja chcę tam wrócić !!! ;P

Pomimo tak krótkiego czasu tam spędzonego jestem przerażony ilością rawów do wywołania, tak więc przez najbliższe dziesięciolecia będę was zamęczał zdjęciami stamtąd, a tytuły postów różnić się od siebie będą tylko numerkiem ;) 

czwartek, 4 listopada 2010

Stacja Kenitra

Nie było moim zamiarem, aby ten blog stał się swoistym dziennikiem podróży. Ale chwilowo jest to chyba nieuniknione.

Z Tangeru nie kursowały żadne pociągi w kierunku Marrakeszu, spowodowane było to, jak już wcześniej wspominałem, podmyciem torów przez ulewne deszcze. A więc pierwszą część drogi odbyliśmy autobusem. Autobusem, w którym oczywiście zapachem przewodnim była woń lekko przetrawionego pokarmu ;)

Dotarliśmy do Kenitry. Nie chciało nam się czekać pół nocy , na pociąg tzw. lepszych linii, zwłaszcza gdy okazało się, że za dwie godziny odjeżdża inny. I dzięki temu poznaliśmy kolejny zwyczaj podróżujących Marokańczyków - słuchanie muzyki z komórki. Stojąc w zatłoczonym korytarzu nad głową roztaczały się monofoniczne dźwięki oryginalnych, berberskich produkcji muzycznych przyprawionych disco - bitem. Zauważyliśmy również , że lokalsi uwielbiają włoskie romantyczne piosenki. Kolejowi didżeje prowadzą między sobą bitwę - wygrywa ten, którego komórka charczy najgłośniej. Przegrany bynajmniej nie schodzi z pola bitwy ze spuszczoną głową.






I tak oto w kakofonii arabskiego bitu, Erosa Ramazotti i padających na pysk baterii spędziliśmy chyba 6 albo 7 godzin.

Następny przystanek Marrakech !


środa, 3 listopada 2010

Tanger 9 Taxi Driver

Jegomościa spotkałem po drodze na dworzec, jest to zarazem ostatni strzał z Tangeru w tej serii, ale jeszcze tu wrócimy ;)

czwartek, 28 października 2010

Tanger 4




Jedyną osobą która sama z siebie zwróciła się do nas z pomocną ręką , był młody chłopak, który pomógł nam dogadać się z kelnerem tutejszej kawiarni, mającym duży problem z matematyką i liczeniem drobniaków. Na odchodnym ostrzegł nas , że Tanger jest bardzo niebezpiecznym miastem. W czasach międzynarodowej strefy Tanger, miasto niejako wyjęte spod prawa, przyciągało artystów, szmuglerów, prostytutki, hazardzistów, szpiegów i całą rzeszę ludzi, którzy unikali konfrontacji z kodeksem karnym. Nie odczuliśmy żadnego zagrożenia na własnej skórze. Może też nie było ku temu wystarczająco wiele okazji. Jednak muszę przyznać, iż nie czułem się komfortowo robiąc tam zdjęcia, miałem wrażenie, że jestem wciąż bacznie obserwowany, a być może było to jedynie wrażenie spotęgowane zmęczeniem po rejsie, notorycznym niewyspaniem i pierwszym zderzeniem z tutejszą kulturą.


niedziela, 24 października 2010

Tanger 2

Matisse powiedział, że w Tangerze znalazł światło. Szkoda, że teraz cienie rzucają olbrzymie bloki, a nie jak dawniej drzewa, a okoliczne wzgórza porastają nowe osiedla.













piątek, 22 października 2010

Afryka!!! Tanger 1



I oto dopłynęliśmy! Zima stulecia nas nie opuściła. Dotarła także do Maroka. Nasz prom, zamiast przybić do brzegu po trzech do czterech godzinach , trafił do portu po ponad sześciu godzinach bujania
.
Pierwsze wrażenie z Afryki - wszyscy wymiotują! Na początku zganialiśmy winę na sztorm, ale  po przybyciu do Tangeru, w którym okazało się, że " zima stulecia " obfitymi opadami deszczu zmyła tory na odcinku Tanger - Kenitra, zmieniliśmy zdanie. Marokańczycy mają to do siebie, że wymiotują w każdym środku lokomocji! Wymiotowali na statku, w autobusach podstawionym zamiast niekursujących pociągów, a i w pociągach da się zauważyć lub wyczuć tą przypadłość. Rodowici współtowarzysze w podróży przygotowani są na taką ewentualność i w momencie, gdy pasażer w pobliżu robi się zielony, lub wykonuje różne dziwne, łamane ruchy w kierunku połogi , lub foliowej torby, wyciągają metalowe puzdereczko, wypełnione czymś w rodzaju wonnego balsamu, smarują sobie albo kawałek dłoni albo obszar po nosem , i jakby nigdy nic odbywają dalszą część podróży.

Hmmm , strasznie interesujący post mi wyszedł. Nieprawdaż ?  ;D


Reasumując - dopłynęliśmy do Afryki !!!!!



środa, 20 października 2010

oko na Maroko

Zgodnie z obietnicą daną wczoraj Dzikowi :) Mała przerwa w publikowaniu zdjęć koni i osłów, choć przyznać muszę , że mnie okrutnie korci ;P Na tym polega urok Mijas, pełno się tam kręci zwierzyny nieparzystokopytnej. A więc żegnamy Mijas - i na tą okazję parę landszaftów .





Z Andaluzji, która miała być przysłowiowo - słoneczna , przepędziła nas zima stulecia ( albo coś około tego :) , a więc 20 stopni Celsjusza w lutym i upierdliwe deszcze. Nie zastanawiając się długo obraliśmy jedyny słuszny kierunek - Afryka !
W związku z tym, że "zima stulecia" panowała nie tylko na kontynencie, ale również na morzu, wszystkie szybkie ( 30 min ) kursy katamaranami wypasionych, hiszpańskich linii na trasie Terifa - Tanger, były odwołane. Po spędzeniu kilku godzin w porcie, z nadzieją, że może coś jednak popłynie, dowiedzieliśmy się, że z Algeciras, portu oddalonego o jakieś 25 km, wypływają, pomimo sztormów, promy marokańskich linii. A więc ruszyliśmy!!!

Ale o tym później ;P