sobota, 19 grudnia 2009

W tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz.

Chodzi mi po głowie pewien cykl zdjęć z ludźmi całującymi się ( i nie tylko ) na ulicy. Zaczynam polowanie ... ;D


8 komentarzy:

  1. e... całowanie się i w ogóle miłość na ulicy jest już sfotografowana... ciekawsze są pary kłócące sie na ulicy (wściekli na siebie a jednocześnie udający by w końcu są między ludźmi)

    OdpowiedzUsuń
  2. :D owszem, dlatego poluję na całą chemię z tym związaną ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. a wracając jeszcze do tego zdjęcia, to mi brakuje tylko zielonego światła, które oni mają gdzieś

    OdpowiedzUsuń
  4. O! Było by świetnie ;) Niestety ta dziedzina to nie koncert życzeń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na prawde nie ulegasz pokusie inscenizjacji?

    OdpowiedzUsuń
  6. W streecie nigdy !!! Robię różne zdjęcia, inscenizowane także. To jest trochę tak jak z improwizacją albo solówką jazzową ;P Chwytasz co masz pod ręką i próbujesz z tego coś wycisnąć, w ułamku sekundy ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. tak, ale w streecie jeszcze bardziej wychodzi "Twoje oko" czyli fotografującego - wybierasz moment, bo widzisz to, co potrafisz zobaczyć, i podobnie, jak ktoś ogląda zdjęcia tez widzi, to co potrafi, choć właśnie zdjęciem można próbować pokazać. Kiedy fotografowie nawet ci, których nazwałbyś "streetowymi" robią reporterskie, które są wręcz nachalne w swojej dosłowności np. te z world press photo. Coś jak szablony czy stereotypy. U Ciebie na szczęście mało jest "łatwizny".

    OdpowiedzUsuń
  8. A obserwujac jeszcze ludzi - wiesz ilu ludzi chodząc po miastach płacze? Wiele razy widziałam zalane łzami twarze ludzi, czasem w centrum, którzy po prostu szli, ufni, że są niewidzialni w tłumie. Inna obserwacja - mniej wizualna - to ludzie mówiący do siebie... tylu z nich mówi... dziwne to wszystko i piekne i straszne, zmykam

    OdpowiedzUsuń